Zbierałam się bardzo długo do
tego posta. Od dwóch lat. Piszę teraz, bo zapominam wiele rzeczy, a w mym życiu
znowu temat trądziku wysunął się na prowadzenie.
Lat mam w chwili obecnej 25 i z
trądzikiem zmagam się od ponad 10 lat. Na początku, w gimnazjum były jakieś tam
pojedyncze pryszcze, ale jakoś nic upierdliwego. Albo nie pamiętam. W szkole
średniej zmagałam się z bardziej nasilonym trądzikiem, pamiętam, ze moim problemem
były ogromne bulwy. Jakoś na początku 3 klasy rozpoczęłam antykoncepcje
hormonalną – niestety nie zauważyłam jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na stan
mojej cery. Tak sobie żyłam z tym trądzikiem. Nie pamiętam, abym miała przez
niego niższe poczucie wartości, czy coś, wkurzał mnie niemiłosiernie, ale nie był to
powód do szlochów w poduszkę. Oczywiście
w tym czasie bywałam u różnych dermatologów, miałam jakieś środki doustne,
maści, żele i cuda na kiju. Nic nie dawało dobrego skutku. Warto też zaznaczyć,
że nie miałam mega mocnego, okropnego, czerwonego i strasznie ropnego trądziku.
On był, krostki, pryszcze, bulwy, ale nie miałam mega zaognionego stanu.
Na pierwszym roku studiów (6 lat temu) poszłam do kosmetyczki. Trafiłam
do świetnej Weroniki, która poleciła mi swojego dermatologa, krem pichtowy i
kazała wrócić jak zaleczę ropne stany, a potem zaczniemy mikrodermabrazję i
kwasy. Dermatolg trochę zaleczył trądzik jakimiś doustnymi lekami, ale nie było cudów. Serię zabiegów zaczęłam od stycznia, 2x w miesiącu miałam wykonywany
zabiega z kwasami – migdałowym/glikolowym, mikrodermabrazję i kawitacje. Moja
cera po 3 miesiącach wyglądała w końcu ładnie. Naprawdę. Przez 2 miesiące,
potem zaczęło się lato i kosmos na mojej cerze. Próbowałam ratować ją przez
wrzesień, październik, ale to była walka z wiatrakami, kiszka straszna. Nie było tak dobrych efektów jak za pierwszym razem. Zdecydowałam się, że dosyć. Czas na kurację retinoidami. Brałam przez 6 miesięcy
odpowiednią dawkę leku Axotret, który już po 2 miesiącach przyniósł gładką twarz.
Dodatkowo mega suchą skórę na całym ciele, bóle w stawach, migreny. Suchą skóre na ciele mam nadal. Kurację
skończyłam w czerwcu, miałam piękną twarz. Ciągle od 3 klasy szkoły średniej brałam
środki antykoncepcyjne (Cilest). Cieszyłam się piękną twarzą przez kilkanaście miesięcy.
Praktycznie zero jakichkolwiek problemów z cerą, jedynym problemem była
nadmierne świecenie, ale to naprawdę był pikuś.
Od
lutego 2014 zaczęłam brać
inne anty, bo pojawiły się spore problemy z plamieniem międzyokresowym. Od
lutego do lipca przerobiłam 3 różne anty (Vibin mini, plastry Elvre i coś
jeszcze, nie pamiętam), ale problem z plamieniami był, postanowiłam zrobić
sobie przerwę od leków.
I wtedy na mojej twarzy zaczęło się. Bulwy, pryszcze,
podskórne gule. Doprawiłam się też
Ziają Manuką. Udałam się do dermatologa we
wrześniu. Ten zaproponował ponowną kurację retinoidami i w sumie byłam już
bardzo na tak, ale uznałam, że kurczę to zmiana hormonalna. Podczas kuracji
trzeba stosować anty (zalecenie gina), odstawie kiedyś i znowu mnie wypryszczy?
Uznałam, że pójdę do innego dermatologa, poproszę o badania hormonalne. Lekarz
mnie wysłał do gina, trafiłam na sensowną babkę, która skierowała
mnie na
badania hormonalne do szpitala. I tu
zaczęła się jazda, bo aby dostać się na takie
3 dniowe badania i obserwacje
trzeba trafić z 10 dniem cyklu, który wypada w poniedziałek, środę lub w
piątek, bo tylko wtedy przyjmują do szpitala, no i oczywiście musi być miejsce
na oddziale.
Bujałam się do grudnia z tematem,
nigdy nie pasowało, dodatkowo nigdy nie wiedziałam kiedy dostanę okres,
bo był nieregularny. W grudniu uznałam, że robię takie zwykłe badania z krwi,
zobaczymy co wyjdzie.
Liczyłam, że okaże się, że mam za wysoki testosteron, to
wyjaśni się mój powód nadmiernego owłosienia. Zawsze byłam bardzo owłosiona,
ale od wakacji na udach moje włosy zaczęły być mocniejsze, szybciej rosły na
całym ciele. Dodatkowo masakrycznie przetłuszczają mi się włosy, a na plecach
mam znowu sporo bulw.
Jednak wyniki wyszyły piękne. Idealne.
Przez cały czas od lipca nie
stosowałam żadnych leków na trądzik. Tj. miałam jeden, nic nie dał i uznałam,
ze na zmiany hormonalne muszę zaatakować hormonami, a nie żelami co nic nie
dają tylko ogromne zyski firmom farmaceutycznym. Nie wierzę dermatologom. Starałam się przez ten czas dobierać dobre kosmetyki do mojej cery, kwasy, kolagen, olejki, ale zero cudownych maści od dermatologa.
Poszłam do gin na początku
stycznia, z pięknymi wynikami – no nic, zaczynamy antykoncepcję. Zobaczymy czy
pomoże. Czekałam na okres przez 50 dni, poszła do lekarza, dostałam środki na
wywołanie miesiączki, aby móc rozpocząć anty, po kolejnych 10 dniach dostałam okres.
Zmiany jakie zauważyłam po
pierwszych 5 dniach stosowania anty (Diane-35), to
wygładzenie twarzy, nie pojawiły
mi się podskórne, ogromne bulwy, przebarwienia nagle pojaśniały. Jednak w chwili obecnej mam jakieś podskórne
małe krostki, pojawiły się dwa pryszcze, nadal jestem lekko zasyfiona, ale jest
lepiej. Siostry stwierdziły, że twarz wygląda lepiej, to było w niedzielę. W środę skończyłam opakowanie, od czwartku mam w brzydkie 3 podskórne pryszcze. Jej gorszy polik ma się tak:
Piszę to wszystko, aby nie
zapomnieć jak to wygląda. Czas mega szybko upływa, chce mieć jakąś historię
swojej choroby, co kiedy, jakie efekty. Szczególnie teraz, kiedy wróciłam do
anty.
Bo mimo, że trądzik nie
powoduje u mnie braku pewności siebie, nadal jestem pyskata i nie mam problemu,
aby wyjść do ludzi z 3 ogromnymi pryszczami na twarzy i jeszcze przemawiać do
innych, to wkurza mnie, że to cholerstwo ciągle jest w moim życiu i czasem chce
mi się płakać. Bo taka śliczna jestem (skromna też), a tu na twarzy pryszcze.
Jak tu prowadzić pięknego blogaska, pokazywać piękne kosmetyki na mojej twarzy,
skoro jej wyjściowy stan nie jest dobrym płótnem do kosmetyków kolorowych? Oczywiście trochę spłycam, wiem również, ze niektórzy mają mega trądzik, mega głębokie blizny, ect. Ale ja nie chce już więcej wkurzać na swoją twarz, stwierdzać, że bez sensu się malować, skoro makijaż wygląda źle. Pojawiają się pierwsze zmarszczki mimiczne (nie uśmiechaj się tyle, nie mruż oczu!), a ja nadal walczę z trądzikiem.
Jaka jest Wasza trądzikowa
historia? Ja wrócę z aktualizacją swojej po kolejnym opakowaniu anty.