Wczoraj byłam w Lush w
Berlinie. O samym wypadzie do Berlina i zakupach tam poczynionych opowiem Wam w kolejnym poście, dziś kilka słów o samej wizycie w Lush. Jeżeli jesteście
ciekawe jakie wrażenie wywarł na mnie sam sklep i czy przepuściłam tam majątek,
to zapraszam dalej!
Do tej pory miałam 2 kosmetyki
Lush –
Mask of magnaminty,
którą pokochałam i
Oatifix, którą polubiłam. Kosmetyki
te jednak przywiózł mi mój Mężczyzna, ja osobiście w sklepie nie byłam do
wtorku. Byłam w, jak się okazała
dość małym, sklepie na Alexanderplatz.
Myślałam, że wejdę i się zakocham, a sam sklep okazał się przyjemny, acz
wyobrażenie miałam ciut inne, pewnie spodziewałam się czegoś większego.
Kosmetyki jakie planowałam kupić to głównie maseczki (nikogo to nie powinno
dziwić;)) jakiś czyścik i kule do kąpieli.
Masek mieli zaledwie kilka
rodzajów, chciałam spróbować Catastrophe Cosmetics, ale nie było. Z czyścików
był Angels od Bare, który mi totalnie zapachowo nie pasuje, a Aqua Marina
wyglądała jak pasztetowa (określenie mojej Sisi). Kule do kąpieli mnie nie zauroczyły zapachem. Żadna z
nich nie wołała „weź mnie ze sobą do domu i zrób ze mną to czego pragną nieczyste dziewczyny”.
Zdecydowanie wolę te z Organique. Kosmetyki do włosów totalnie mnie nie
interesowały, inne do kąpieli również. Nic na siłę, aż takiego parcia na markę nie mam.
Ostatecznie wyszłam z
dwiema
maseczkami: nową wersją Mask of magnaminty oraz starą wersją dla Was! Aby wygrać maseczkę należy tylko i wyłącznie być moim obserwatorem oraz
wypełnić poniższy formularz:
Link do
Insta i
FB.
Rozdanie szybkie, bo trwa tylko
do 19 sierpnia do godziny 10, bo dopiero w drodze powrotnej zauważyłam, że
maseczki mają krótką datę ważności, ale wiem, że swoją spokojnie będę używać
ciut dłużej, a potem zamrożę. Wyniki ogłoszę również 19 sierpnia (wieczorem ok.
19) pod tym postem i będę czekać tylko 24h na dane do przesyłki.
To co, powadzenia i do kolejnego posta!!