Bohater dzisiejszego posta towarzyszy mi z większymi lub mniejszymi przerwami od 3 lub nawet 4 lat. Ba, towarzyszy mi zanim wciągnęłam się w blogowy świat. Mimo wszystko nie doczekał się jeszcze osobnej notki, a powinien choć wszyscy go już pewnie znają. Bo tusz do rzęs Pump Up Lovely to taki klasyk blogosfery.
Tusz do rzęs Pump Up Lovely
Doskonale wytuszowane rzęsy oraz wyjątkowe spojrzenie to cel naszego każdego makijażu. Dzięki tej maskarze, bez użycia zalotki, przygotujesz zaskakujący makijaż każdego dnia. Rzęsy będą podniesione i podkręcone. Specjalnie wyprofilowana sylikonowa szczoteczka pozwoli Ci na idealną stylizację rzęs i dokładne ich rozczesanie.
Uwielbiam ten tusz i wiem, że jak za jakiś czas znowu go zdradzę, to po powrocie docenię pięknie rozczesane rzęsy, widoczny, ale dzienny efekt – lekko wydłużone i podkręcone rzęsy (choć zawsze używam zalotki). Wiem, że tusz mi się nie rozmaże, nie odbije, zawsze nabierze się odpowiednia ilość, tusz nie będzie musiał leżakować. Kupię, pomaluję rzęsy i wiem, że będę zadowolona. Minus? Wystarcza na jakieś 1,5 do 2 miesięcy, ale jego cena poniżej 10 zł jest jak najbardziej do przyjęcia.
Tusz do rzęs Pump Up Lovely - skład
Aqua, Cera Alba, Glyceryl Stearate, Copernicia Cerifera Cera, VP/Eicosene Copolymer, Propylene Glycol, Candelilla Cera, Stearic Acid, Polyvinyl Alcohol, PVP, Triethanolamine, Palmitic Acid, Phenoxyethanol, Sodium Dehydroacetate, Methylparaben, Propylparaben, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, CI 77499
Również bardzo lubię ten tusz i efekt jaki daje. Zawsze mam go w kosmetyczce :) Ale dla mnie jego odrobinę lepszą wersją (nie usztywnia tak rzęs) jest L'Oreal Volume Million Lashes So Couture, ale niestety w cenie regularnej jest 5x droższy więc się nie opłaca. Ale gdy jest na promocji to jak najbardziej polecam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś go na pewno wypróbuję:)
UsuńRównież jest bliski mojemu sercu! :) Zawsze mam go w swojej toaletce i często po niego sięgam ! :)
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w efekcie jaki daje ! :)))
Efekt jest cudowny:)
UsuńRównież uwielbiam ten tusz. Kupuję go nałogowo :D
OdpowiedzUsuńJa zawsze do niego wracam:)
UsuńU mnie niestety się nie sprawdza. ;)
OdpowiedzUsuńA co się u Ciebie sprawdza?
UsuńChciałam go spróbować, ale jakoś nigdy go nie ma :/ Ale taki jak dotąd najlepszy z drogeryjnych to Max Factor 2000 calorie wszystkie wersje :D
OdpowiedzUsuńU mnie 2000 się nie sprawdza:(
UsuńJeszcze go nie miałam, ale miałam inne z Lovely i też je bardzo lubię :D Mój faworyt to Lash Sensational z Maybelline.
OdpowiedzUsuńTen jest następny w kolejce:)
UsuńNigdy się na niego nie skusiłam, głównie przez to, że nie jest wodoodporny. Ja zawsze wracam do Colossal'a z Maybelline :)
OdpowiedzUsuńColossal nie lubię, nie czuję chemii między nami;) Ja wodoodpornych nigdy chyba nie używałam;)
UsuńU mnie się osypywał, ale efekt dawał fajny. Może jakiś otwierany tysiąc razy kupiłam, nie wiem.
OdpowiedzUsuńU mnie chyba tylko jeden albo dwa się osypywały, jestem chyba szczęściarą w temacie;)
UsuńJa lubię So Couture Loreal'a, ale dziś podkradłam Mamie tusz z MUFE i Loreal wypada przy nim niestety słabiutko... - wniosek z tego, że nadal szukam ideału.
OdpowiedzUsuńJa też używam zawsze zalotki, nie wyobrażam sobie bez niej życia - wolę wogóle nie malować rzęs, niż malować i jej nie użyć. Stąd moje pytanie - co to jest za zalotka na zdjęciu? Śmiesznie wygląda.;) Jesteś z niej zadowolona? Ja niestety przerobiłam już wiele zalotek (wszystkie Rossmannowskie, teraz mam z TkMaxxa), ale szybko się luzowały, pękały, albo były za ostre i cięły rzęsy, więc na dłuższą metę, nie spełniały moich oczekiwań. Szukam więc ideału i w tej materii. :D
To mini zalotka z MAC, bardzo lubię, jedna z moich ulubionych. W ogóle o zalotkach szykuję osobnego posta, ale to tak na szybko: moją ulubioną była taka z Pepco za 4,99, ale to chyba z 5 lat temu były fajne, bo teraz są beznadziejne. Czarna z Inglota bardzo przeciętna, na blogu jest o niej post, chyba sprzed 2 lat. Mam teraz całkiem fajną z Sally Hansen. Mam też z Shu Uemura, wersję normalną - beznadziejna. Póki co najfajniejsza ta z MAC, ale na początku zdziwiło mnie, że jest już taka..."wyruchana";) ale sprawdza się naprawdę nieźle.
UsuńW takim razie dzięki za cynk, zaraz znajdę posta o Inglocie, a Maca będę miała w pamięci!:) Zastanawiałam się nad kultową zalotką Shu Uemura, ale jak mówisz, że do niczego, to chyba sobie daruję, zwłaszcza, że nie kosztuje 20 złotych.
UsuńLink tutaj: http://www.odcienienude.pl/2013/05/zalotne-rzesy-od-inglota.html
UsuńPonoć mini zalotka z SU jest super, ale jakoś nie mogła na nią natrafić i chyba jest droższa od wersji normalnej. Ta z MAC jest droga, chyba coś ok. 100 zł, sporo, ale jestem zadowolona z efektu. Mam ją chyba rok? i nadal pierwsza gumka spisuje się dobrze:)
Kupiłam ten tusz, mam nadzieję, że się spiszę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest spora szansa!
UsuńMój nr 1 to Lash Sensational z Maybelline, ale Lovely też bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńTen z Maybelline jest w kolejce u mnie:) niedługo go otworzę:)
Usuńakurat go używam i bardzo lubię za efekt jaki daje, jedynym minusem przynajmniej dla mnie jest to, że się wykrusza w ciągu dnia. Znalazłam jednak na to sposób, otóż nałożenie bazy sprawia, że jego trwałość znacząco sie wydłuża:)
OdpowiedzUsuńNo patrz, u mnie chyba żadnej tusz się nie wykrusza, ale ja daję tylko 1 warstwę.
UsuńNie miałam go, ale zewsząd słyszę zachwyty.
OdpowiedzUsuńWarto się na niego skusić!:)
UsuńTeż go lubię, choć szybko zasycha.
OdpowiedzUsuńTak, ale kosztuje niewiele, więc można mu to wybaczyć:)
Usuńczytałam o tym tuszu i jestem nim zaciekawiona :-) moje dwa ulubieńce to L'Oreal Volume Million Lashes i Rimmel Wake Me Up z ekstraktem z ogórka
OdpowiedzUsuńObydwa kojarzę, żadnego nie miałam:) ten z Rimmela ma chyba silikonową szczoteczkę, którą wolę w tuszach:)
UsuńJa na ideał jeszcze chyba nie trafiłam, ale ten zdecydowanie należy do moich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuńOn ma minusy, ale skoro każdy tusz porównuję do niego, to coś musi w sobie mieć:)
UsuńHeh sama muszę go kiedyś sprawdzic :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńNie miałam go, ale opinie są podzielone i sama nie wiem ;/
OdpowiedzUsuńWiesz, kosztuje niecałe 10 zł, warto spróbować:)
UsuńKocham ten tusz miłością bezkresną!
OdpowiedzUsuńJa zawsze wracam!
UsuńUwielbiam efekt po tym tuszu, jednak u mnie robił psikusy w ciągu dnia - osypywanie i rozmazywanie, dlatego na razie do niego nie wracam, choć mam jeden egzemplarz w zapasie :)
OdpowiedzUsuńA to drań!
Usuńja ciągle wracam do Maybelline Lashesensational i L'Oreala fioletowgo :P
OdpowiedzUsuńLashesensational niedługo otworzę:D
UsuńNumer jeden jest chyba SuperShock od Avon, bo to jedyny tusz, którego miałam aż 2 egzemplarze. Ja raczej eksperymentuje z tuszami i nie ograniczam się do jednego. :))
OdpowiedzUsuńJa mam sporo skoków w bok, ale do tego zawsze wracam:)
UsuńU mnie strasznie szybko się skończył :(
OdpowiedzUsuńU mnie też te 1,5 miesiąca to krótko, bo zazwyczaj trzymają mi 6 miesięcy, ale wybaczam mu to:)
UsuńTeż go lubię ;)
OdpowiedzUsuńJa mam kilka takich tuszy, które bardzo lubię. Są to: Lancome Hyponse Doll Eyes, Collistarowe tusze np. Art Design oraz EL Sumptuous Extreme. Tylko te ceny...
OdpowiedzUsuńA ze średniej półki lubię tusze Loreala.
Ja z Collistara miałam Infinito, był dobry, ale za serce nie porwał;)
UsuńBardzo go lubiłam :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze wracam:)
UsuńNie podoba mi się szczoteczka.
OdpowiedzUsuńNo patrz, dla mnie to ulubiony rodzaj szczoteczki:)
UsuńPodoba mi się cena:)
OdpowiedzUsuńA jak połączymy to z efektem, to mamy wow!
UsuńUwielbiam silikonową szczoteczkę! :D
OdpowiedzUsuńJest genialna!
UsuńMoja siostra też polecała mi żółty z miss sporty, dla mnie ten to cudo nie do pobicia <3 choć ostatnio skusiłam się na coś nowego to tylko utwierdziło mnie, że ten jest najlepszy :)
OdpowiedzUsuńJa się mimo wszytko skuszę na ten Miss Sporty, ale wiem że pewnie ciężko będzie mi przyznać, że inny jest lepszy;)
Usuńbardzo dobry tusz :)
OdpowiedzUsuńPrawda absolutna!
UsuńNależę do mniejszości, która tego tuszu jeszcze nie miała ;-) Moim zdecydowanym ulubieńcem jest Iconic Overcurl od Diorka, natomiast z drogeryjnych nic nie przebije u mnie Catchy Eyes z Gosha :-)
OdpowiedzUsuńNa tego goshowego osobnika też mam ochotę!
UsuńTeż bardzo go lubię, choć czasami mnie wkurza, że jest początkowo taki mokry, ale po 2 tygodniach już jest ok
OdpowiedzUsuńA wiesz, że u mnie jakoś nigdy nie był mokry? Był taki od razu do użycia.
Usuńnie miałam go, ale większość osób go chwali więc może się u mnie nie sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńA dlaczego miałoby się nie sprawdzić?;)
UsuńAle jakim cudem?;)
OdpowiedzUsuńNie używałam go, ale fajnie, że za taką cenę można mieć fajny tusz :)
OdpowiedzUsuńFajny, niedrogi, ideał:)
Usuńteż go bardzo lubię i często do niego powracam:)
OdpowiedzUsuńTo u mnie jedyny tusz do którego powracam w ostatnich latach:)
Usuńszczoteczka widzi mi się :)
OdpowiedzUsuńJest świetna!
UsuńKochana, zgadzam się z Tobą całkowicie. Ten tusz to git wszechczasów
OdpowiedzUsuńHit hitów:)
UsuńJa chyba nie mam nr 1, cały czas szukam ideału :)
OdpowiedzUsuńJa chyba swój znalazłam, ale oczywiście będą skoki w bok;)
UsuńU mnie ten tusz powodował wypadanie rzęs a moim nr jeden jest Max Factor 2000 Calorie.
OdpowiedzUsuńU mnie 2000 kompletnie się nie sprawdza:(
UsuńWiele o nim słyszałam, aż wstyd sie przyznać że nigdy go nie miałam, muszę koniecznie zakupić :)
OdpowiedzUsuńkiedyś go używałam i przy pierwszym opakowaniu byłam bardzo zadowolona ale niestety przy drugim rzęsy zaczęły mi wypadać no i przestałam go używać :)
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie, że może robić takie brzydkie rzeczy:( u siebie na szczęście tego nie zauważyłam
UsuńMoim jest teraz Maybelline brązowy ! :))
OdpowiedzUsuńMam ten tusz i lubię, ale jednak znam lepsze :)
OdpowiedzUsuńTeż go lubię :)
OdpowiedzUsuńKiedyś go uwielbiałam, ale potem trafiałam chyba na otwierane opakowania, bo sypał się niemiłosiernie :-( Z żalem, ale z niego zrezygnowałam...
OdpowiedzUsuńUuu:(( może daj mu jeszcze drugą szansę?
UsuńBardzo go lubię, już kilka razy go miałam :) A teraz używam maskary MaxFactor 2000 Calorie, do której wróciłam po latach. Muszę przyznać, że nadal jestem z niego zadowolona, chociaż zmienił się pewnie skład i formuła przez te kilka lat. Lubię jeszcze tusze z Bourjois Volume Glamour :)
OdpowiedzUsuńU mnie MF 2000 totalnie się nie spisywał, ale moje rzęsy po porstu wolą silikonową szczoteczkę. Z B. nigdy nie miałam, jakoś się ich boję;)
UsuńTeż mój ulubieniec, chociaż lubię też ten żółty z miss sporty. Wypróbuj też tusze z Eveline w czarnym opakowaniu z zielonym wężykiem. Kiedyś byłam bardzo zadowolona. Kosztuje grosze. Dawno go nie miałam bo w moim rossku nie ma szafy eveline.
OdpowiedzUsuńU mnie w Rossku jest, kiedyś po niego sięgnę!:)
UsuńWszyscy chwalą, a ja dalej nie miałam okazji spróbować :) Teraz mam tusz Maybelline, więc pewnie dopiero w okolicach świąt pokuszę się o zakup kolejnego... Będzie wyjątkowo wyczekiwany :D Mam nadzieję, że dasz znać jak sprawdza się ten z Miss Sporty.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Dam:) i jakże się przed nim uchroniłaś, to ja nie wiem:P
Usuńmiałam i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie:)
UsuńNie jest to mój nr 1 ale znam i cenię :)
OdpowiedzUsuńA co jest Twoim nr jeden?
Usuńmyślę,że jest to ten jeden z moich 3 ulubionych i do tego najtańszy :D
OdpowiedzUsuńA jakie jeszcze lubisz?
Usuń