Marcowi ulubieńcy to miks zimy i wiosny. Będzie nieco kulturalnie za sprawą książki, nieco aktywnie, a także kosmetycznie. Będzie o produkcie, który pomógł mi oczyścić nos z czarnych kropek. Opowiem również o pewnym gadżecie, który dostarcza mi dużo przyjemności.
Zaintrygowana? To zapraszam na ulubieńców marca!
Czarne mydło
Sto lat temu, kiedy robiłam jeszcze bardzo brzydkie zdjęcia na bloga, miałam czarne mydło i nie byłam nim zachwycona. Ostatnio były u mnie Siostry i jedna była podekscytowana czarnym mydłem Nacomi. Używa go w formie peelingu enzymatycznego i mówiła, że daje niesamowite efekty. Ja początkowo podchodziłam sceptycznie do niego, że po co, że na pewno nic nie da, miałam i było bez zachwytu. Zrobiłam sobie kawitację (która usunęła sporo wągrów, ale nadal miałam brzydkie kropki), bez entuzjazmu zaaplikowałam czarne mydło. I jakże byłam w szoku, gdy zmyłam mydło po 20 minutach!
Czarne mydło zachwyciło mnie jak radzi sobie z czarnymi wągrami! Było ich zdecydowanie mniej, może 10% tego co zawsze, pory były płytsze, nos i broda były jaśniejsze. A jak dodam do tego jeszcze maskę z glinki to już w ogóle mój nosek jest taki czysty! Czarnego mydła używam co 2-3 dzień. Kosmetyk stosuję tylko na brodę i nos (czasem na czoło), bo jest dla mnie zbyt ściągający i nie chcę go stosować tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Dzięki temu kosmetykowi znalazłam sposób jeszcze skuteczniejszy sposób na wągry! W najbliższym czasie wybiorę się również do kosmetyczki, aby odświeżyła moją twarz na wiosnę – skorzystam z jednego z pakietów dostępnych na prezentmarzen.com. Mam nadzieję, że wtedy po wągrach nie będzie śladu!
Nie mogłam się doczekać aż w końcu będzie nieco cieplej i będę mogła nacieszyć się słońcem. Niższe temperatury mi nie przeszkadzają aż tak bardzo, bo mam kaszmirowe swetry oraz auto, które chroni przed wiatrem, ale brakowało mi już słońca i dłuższego dnia.
Słońce powoduje również, że wychodzimy na spacery i robimy kilka kilometrów. Ostatnio poczułam, że potrzebuję ruchu. W pracy miałam kocioł, wracałam padnięta i czułam, że potrzebny mi ruch. Na żadne siłownie się nie porywam, bo to za duże szaleństwo dla mnie, ale spacer w promieniach słońca to moja ulubiona aktywność fizyczna! Cieszę się, że mogłam zrobić kilka spacerów w przyjemniejszej aurze.
Z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę z serii o Lipowie Kasi Puzyńskiej. Rodzanice wyszły pod koniec stycznia, ale dopiero teraz miałam chwilę na lekturę. Było kilka brzydkich wieczorów, więc przeznaczyłam je na czytanie. Książkę Kasi jak zwykle czytało mi się ją za szybko! Dziesiąta część sagi opowiada kręci się wokół nadzwyczajnego zjawiska jakim jest krwawy superksiążyc. Jest lokalna tajemnica, spisek, trupy, w które, o dziwo, zamieszani są główni mieszkańcy Lipowa... Totalnie się tego nie spodziewałam! Opowiedziana jest również historia obyczajowa, czyli losy Weronik i Daniela. I powiem tu szczerze, że zła jestem na obojga, że tak pięknie potrafią spieprzyć robotę! Więcej nie napiszę, tylko zachęcam do przeczytania.
Przy okazji wspomnę co będzie moją kolejną lekturą: Umorzenie Remigiusza Mroza. Mam nadzieję, że się zrehabilituje po żenującej akcji w Himalajach jaka miała miejsce w Kontratypie. A tak już całkiem prywatnie: ostatnio Mróz ogłosił, że jest w związku z Katarzyną Bondą i muszę w końcu do niej wrócić!
Nad masażerem do twarzy zastanawiałam się od dłuższego czasu. Tyle dziewczyn zachwala, pokazuje na IG, że zapragnęłam go mieć! I nawet jeden zamówiłam na Aliexpress i jakie było moje zdziwienie, gdy kilka dni później otrzymałam paczkę PR z Avonu, a w niej różowy masażer.
Masażera używam na wypielęgnowaną twarz, bez żadnego dodatkowego olejku. Olejek powodował, że głowica się bardziej ślizgała i szybciej nagrzewała + potem musiałam nałożyć kolejną warstwę pielęgnacji, bo moja skóra wołała o jeszcze. Masażer stosuję go wieczorem, bo mam wtedy chwilę dla siebie, a jak rano czasem wstanę przed budzikiem to się pomasuję. Jestem pewna, że latem spróbuję poużywać go na moje puchnące stopy!
Używanie masażera powoduje niesamowitą przyjemność! Dodatkowo redukuje opuchnięcia, a w dłuższej prospektywnie powinien pozytywnie wpływać na ujędrnienie skóry oraz wygładzenie zmarszczek. Nie wiem na ile wystarczy mi samozaparcia, aby zaobserwować dodatkowe rezultaty, ale póki co co wieczór zapewniam sobie przyjemność rollowania.
W marcu ogromną popularnością na blogu cieszył się wpis z hitami do cery mieszanej - jeżeli zmagasz się z nadmiernym przetłuszczaniem cery i szukasz świetnego podkładu, a także odpowiedniej pielęgnacji koniecznie zajrzyj do wpisu:
To tyle na dziś z mojej strony. Mam nadzieję, że Twój marzec był również udany, a kwiecień będzie jeszcze lepszy!
Czarne mydło zachwyciło mnie jak radzi sobie z czarnymi wągrami! Było ich zdecydowanie mniej, może 10% tego co zawsze, pory były płytsze, nos i broda były jaśniejsze. A jak dodam do tego jeszcze maskę z glinki to już w ogóle mój nosek jest taki czysty! Czarnego mydła używam co 2-3 dzień. Kosmetyk stosuję tylko na brodę i nos (czasem na czoło), bo jest dla mnie zbyt ściągający i nie chcę go stosować tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Dzięki temu kosmetykowi znalazłam sposób jeszcze skuteczniejszy sposób na wągry! W najbliższym czasie wybiorę się również do kosmetyczki, aby odświeżyła moją twarz na wiosnę – skorzystam z jednego z pakietów dostępnych na prezentmarzen.com. Mam nadzieję, że wtedy po wągrach nie będzie śladu!
Słońce!
Nie mogłam się doczekać aż w końcu będzie nieco cieplej i będę mogła nacieszyć się słońcem. Niższe temperatury mi nie przeszkadzają aż tak bardzo, bo mam kaszmirowe swetry oraz auto, które chroni przed wiatrem, ale brakowało mi już słońca i dłuższego dnia.
Słońce powoduje również, że wychodzimy na spacery i robimy kilka kilometrów. Ostatnio poczułam, że potrzebuję ruchu. W pracy miałam kocioł, wracałam padnięta i czułam, że potrzebny mi ruch. Na żadne siłownie się nie porywam, bo to za duże szaleństwo dla mnie, ale spacer w promieniach słońca to moja ulubiona aktywność fizyczna! Cieszę się, że mogłam zrobić kilka spacerów w przyjemniejszej aurze.
Rodzanice
Z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę z serii o Lipowie Kasi Puzyńskiej. Rodzanice wyszły pod koniec stycznia, ale dopiero teraz miałam chwilę na lekturę. Było kilka brzydkich wieczorów, więc przeznaczyłam je na czytanie. Książkę Kasi jak zwykle czytało mi się ją za szybko! Dziesiąta część sagi opowiada kręci się wokół nadzwyczajnego zjawiska jakim jest krwawy superksiążyc. Jest lokalna tajemnica, spisek, trupy, w które, o dziwo, zamieszani są główni mieszkańcy Lipowa... Totalnie się tego nie spodziewałam! Opowiedziana jest również historia obyczajowa, czyli losy Weronik i Daniela. I powiem tu szczerze, że zła jestem na obojga, że tak pięknie potrafią spieprzyć robotę! Więcej nie napiszę, tylko zachęcam do przeczytania.
Przy okazji wspomnę co będzie moją kolejną lekturą: Umorzenie Remigiusza Mroza. Mam nadzieję, że się zrehabilituje po żenującej akcji w Himalajach jaka miała miejsce w Kontratypie. A tak już całkiem prywatnie: ostatnio Mróz ogłosił, że jest w związku z Katarzyną Bondą i muszę w końcu do niej wrócić!
Roller do twarzy
Nad masażerem do twarzy zastanawiałam się od dłuższego czasu. Tyle dziewczyn zachwala, pokazuje na IG, że zapragnęłam go mieć! I nawet jeden zamówiłam na Aliexpress i jakie było moje zdziwienie, gdy kilka dni później otrzymałam paczkę PR z Avonu, a w niej różowy masażer.
Masażera używam na wypielęgnowaną twarz, bez żadnego dodatkowego olejku. Olejek powodował, że głowica się bardziej ślizgała i szybciej nagrzewała + potem musiałam nałożyć kolejną warstwę pielęgnacji, bo moja skóra wołała o jeszcze. Masażer stosuję go wieczorem, bo mam wtedy chwilę dla siebie, a jak rano czasem wstanę przed budzikiem to się pomasuję. Jestem pewna, że latem spróbuję poużywać go na moje puchnące stopy!
Używanie masażera powoduje niesamowitą przyjemność! Dodatkowo redukuje opuchnięcia, a w dłuższej prospektywnie powinien pozytywnie wpływać na ujędrnienie skóry oraz wygładzenie zmarszczek. Nie wiem na ile wystarczy mi samozaparcia, aby zaobserwować dodatkowe rezultaty, ale póki co co wieczór zapewniam sobie przyjemność rollowania.
Ulubiony wpis na blogu
W marcu ogromną popularnością na blogu cieszył się wpis z hitami do cery mieszanej - jeżeli zmagasz się z nadmiernym przetłuszczaniem cery i szukasz świetnego podkładu, a także odpowiedniej pielęgnacji koniecznie zajrzyj do wpisu:
Hity do cery mieszanej
To tyle na dziś z mojej strony. Mam nadzieję, że Twój marzec był również udany, a kwiecień będzie jeszcze lepszy!
Ze słońca to i ja jestem mega zadowolona 😍 Jestem ciekawa bardzo czarnego mydła 😉
OdpowiedzUsuńSłońce to zdecydowanie największy ulubieniec:D mydło polecam!
Usuńtez sie w koncu zdecyduje na masazer, bo sie zbieram i kupic nie moge.. :P
OdpowiedzUsuńJa zakup chyba pół roku odkładałam, więc całkowicie Cię rozumiem!
UsuńCzuję się w końcu po wielu latach przekonana do wypróbowania czarnego mydła. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale zaszaleję i kupię :D
OdpowiedzUsuńMam tę moc!:D teraz jest chyba jeszcze na promocji w Hebe za 9,99 małe opakowanie:)
UsuńCzarne mydło kiedyś miałam i wykorzystałam do... włosów ;) Polecam spróbować, zwłaszcza jak masz problem z utrzymaniem ich świeżości. Sprawdza się jako peeling enzymatyczny skóry głowy ;)
OdpowiedzUsuńA co było fajne w marcu? Powrót słońca i miłe chwile z Połówkiem ;)
Mam! Dziękuję, spróbuję też go użyć na włosy:)
UsuńOby jak najwięcej miłych chwil z Połówkiem!
Mróz i Bonda są razem? w sensię - są parą? ciekawe :)
OdpowiedzUsuńTak wynika z IG Remigiusza:)
UsuńU mnie czarne mydło dobrze sprawdza się do mycia pędzli :)
OdpowiedzUsuńTeż spróbuję go w tej formie, dzięki!
Usuń