W ostatnim wpisie zaktualną pielęgnacją cery wspominałam, że jestem zadowolona ze stanu mojej, że
chodzę bez makijażu nawet do pracy. Jedna Czytelniczka wstawiła komentarz:
Znam kilka kosmetyków ;) i podziwiam Cię, że chodzisz do pracy bez makijażu ;) Ja bym nie umiała.
I dziś chciałabym
podzielić się z Tobą moim podejściem do makijażu, o tym jak się czuję bez
makijażu w pracy i dlaczego czasem się nie maluję.
Moje podejście do makijażu
W piątej albo szóstej
klasie szkoły podstawowej kupiłam dwa pierwsze kosmetyki do makijażu. Był to
niebieski tusz do rzęs i poczwórna paletka fioletowych cieni. Używałam ich
przez kilka dni, a potem poszły w odstawkę. W gimnazjum pewnie miałam epizod z
podkładem, ale nie pamiętam, aby, go używała szczególnie często. Będąc w szkole
średniej moim makijażowym szaleństwem była bezbarwna odżywka do rzęs i
miedziana kreska na oku robiona za pomocą próbki szminki z Avonu. Na studiach trochę więcej,
szczególnie podkładu, bo miałam największy problem z trądzikiem. Na początku
pracy malowałam się najwięcej, bo odkryłam
wtedy blogi urodowe, sama zaczęłam go prowadzić i byłam tematem bardzo podjarana. Jednak, gdy moja cera miała nawrót
trądziku i cera wyglądała źle to chodziłam bez makijażu do pracy, bo wolałam,
aby było widać mi pryszcze niż próbować to ukryć pod warstwą podkład, który po
kilku godzinach wyglądał źle. Jeżeli chcesz wiedzieć jak wyglądała wtedy moja cera to zapraszam np. do tego wpisu.
Obecnie jestem wielką
fanką makijażu podkreślającego urodę i zakrywającego niedoskonałości. Takiego make up no make up, ale w wydaniu
realnym, a nie z dziennym smoky.
Ostatnio coraz częściej się zdarza, że chodzę bez makijażu z kilku względów. Bo
są upały, bo rano bywam leniem i… lubię
się bez makijażu. Tak po prostu.
Nie wynika to z idealnej cery, bo takowej nie
mam, ale jest w na tyle dobrej kondycji (dzięki kosmetykom!), że te drobne
niedoskonałości nie są na tyle widoczne, aby przykuwać wzrok. Mam też ten
komfort, że mam ciemną oprawę oczu, ciemne brwi (i ciemne włosy na rękach),
wyraziste okulary, więc nie wyglądam jakbym nie miała twarzy, a drobne
zaczerwienienia i wągry ukrywają się między piegami. Worków pod oczami nie mam, bo się
wysypiam i mam dobre geny.
Pierwszy raz poszłam do pracy bez makijażu
Zazwyczaj było tak, że
weekendy i wakacje były bez malowania się, ale
do pracy chodziłam z makijażem. Wyjątkiem był paskudny trądzik, o którym
pisałam wyżej, ale prócz tego okresu do
pracy zawsze chodziłam z makijażem, bo wtedy lepiej się prezentuję.
W tym roku tropikalne
upały spowodowały, że uznałam, że o nie, nie ma takiej siły. Nie chce mi się
ręką ruszyć i nie maluję się! W du*pie to mam!
Swój pierwszy dzień bez makijażu rozpoczęłam,
gdy zapomniałam, że tego dnia prowadzę spotkanie w roli eksperta. W
pierwszej chwili pomyślałam, że o ja co ja zrobiłam, lepiej był się czuła jakby
miała makijaż, bo to zawsze kilka punktów do profesjonalizmu, ale zaraz
przyszła kolejna myśl. Bejbe, przecież jest gorąco, wyglądasz i tak dobrze,
fokus będzie na tym co mówisz, co się przejmujesz brakiem makijażu!
Przez lata polubiłam siebie w każdej możliwej opcji i to, że się nie
pomalowałam nie wpłynęło na moje samopoczucie, a tym samym na sposób w jaki poprowadziłam prezentację.
Reakcja otoczenia w pracy na brak makijażu
Od lat pracuję w
bardzo męskiej branży i jakieś 90% mojego otoczenia to faceci. Tacy dosyć drobiazgowi, taka
branża. Objawia się o tym, że dociekają czy sukienka w panterkowy wzór, którą
mam, ma wzór lamparta, geparda czy innego zwierza. Takich, którzy zobaczą, że
kolor lakieru pasuje do sukienki i zobaczą, że mam nowy element garderoby. Gdy
chodziłam bez makijażu żaden z nich nie
powiedział, że dziwnie wyglądam/wyglądam na chorą/na niewyspaną, a mam w
swoim otoczeniu takich, którzy doskonale potrafią rozpoznać czy mam koka
zrobionego na świeżo, czy mam go po nocy (korzystam z braku dress code i zdarza się, że przy gorszym dniu pójdę do pracy w dresie!).
Jest ogromna szansa,
że nie nic nie powiedzieli, bo:
- nagle wstydzili się skomentować
- mimo wszystko nie zauważyli różnicy
- mają to w nosie
I jedna najważniejsza
rzecz:
- ja mam w poważaniu ich opinię temat mojego wyglądu, bo czuję się ze sobą zajebiście i w pracy liczy się moja wiedza, a nie makijaż
Tym wpisem chciałabym
zachęcić wszystkie dziewczyny do kilku rzeczy. Po pierwsze do pokochania się i akceptacji siebie. Po drugie to wyzbycia się robienia różnych rzeczy, bo
wypada, bo jak to tak do ludzi, bo będą się gapić jak będę bez makijażu.
Może i będą, może koleżanki z pracy będą obgadywać, ale najważniejsze jest to,
byś polubiła siebie w każdym wydaniu i nie przejmowała się opinią innych.
Nie chcę też
powiedzieć, że hej nie maluj się, bo bycie au naturel jest takie zajebiste i to jedyny słuszny sposób na wygląd.
Kochasz makijaż i w ten sposób chcesz wyrażać siebie, masz w nosie, że po bułki
idziesz jak na rozdanie Oskarów? Super! Rób to co w życiu sprawia Ci radość. A
to, że nie pasuje to do jakiejś sytuacji… no i cóż z tego?
To też nie jest tak,
że ja teraz będę chodziła tylko bez makijażu. Chodziłam przez ostatni tydzień
bez makijażu i trochę stęskniłam się za kreską na oku, za błyskiem na policzku, więc dziś z przyjemnością się pomalowałam.
Raczej nie pokazuję się ludziom bez makijażu, bo niestety mam sporo do ukrycia...
OdpowiedzUsuńA robisz to, aby ich nie straszyć czy nie lubisz się bez makijażu? Czy boisz się ich komentarzy na temat Twojej cery?
UsuńJak nie planuję wyjścia z domu, olewam to. Czasem robię dla treningu, bo taki jest mój nowy zawód. Od lat przestało mnie interesować zdanie ludzi, jak mówisz, liczy się profesjonalizm, a w młodym wieku makijaż bardzo rzadko jest potrzebny. Faceci się znają, więc uwierz intuicji :)
OdpowiedzUsuńNa pewno za pomocą makijażu i ubioru można dodać sobie kilka punktów do profesjonalizmu, ale na nic to się zda jak w głowie pustka!
Usuńja ogolem zupelnie nie mam problemu z chodzeniem bez makijazu, ale gdy ide na uczelnie czy spotkanie to sie maluje. Powod jest prosty - ja wlasnie wygladam bez makijazu jak chora. Mam bardzo jasna karnacje, jasne oczy, rzesy i brwi. Gdy brwi mam pociagniete henna to bez ogolnie makijazu wyglada to raczej srednio, bo rzucaja sie tylko one. Po prostu przy jasnej i 'delikatnej' urodzie jest sie niewyraznym ;/
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że mi dziewczyny o takie delikatnej, subtelnej urodzie bardzo się podoba. Są takie niewinne:) Choć rozumiem, że lepiej się czujesz jak nie wyglądasz na chorą - trochę jak w tym przykładzie, że prostowłose chcą mieć kręcone i na odwrót:D
UsuńJa często chodzę bez i gdybym tak policzyła dni w roku, to z 80% z nich chodzę wszędzie bez makijażu. Jestem zadowolona ze stanu swojej cery i nie mam z tym problemu :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie!!:)
UsuńJa jeszcze nigdy w życiu nie miałam makijażu na twarzy, naprawdę.. Jedynie tusz do rzęs i ewentualnie coś na usta. Aż sama jestem w szoku :p
OdpowiedzUsuńJa też! Gdzie się uchowałaś!:)))
UsuńNa początku mojej pracy był makijaż, potem zrezygnowałam z malowania brwi, potem odpuściłam nawet tusz do rzęs. Teraz jest przeważnie na mojej twarzy tylko lekki podkład i puder.
OdpowiedzUsuńSuper:) a czym były podyktowane zmiany? Jestem bardzo ciekawa:)
UsuńBrakiem czasu rano. Sporo też jeździłam na rowerze do pracy i nieraz tusz mi się rozmazał jak padało ;)
UsuńPodziwiam, że jeździsz rowerem do pracy:)
Usuńja robię makijaż, kiedy mam na to ochotę. nie chce mi się - nie robię :) w tym roku bardzo rzadko się maluję, aczkolwiek ponieważ mam niebieskie sińce pod oczami, dość często słyszę komentarze, że wyglądam na zmęczoną. a co tam
OdpowiedzUsuńNiestety nie ma magicznej pielęgnacji na sińce pod oczami:( a te komentarze są bardzo niegrzeczne - po pierwsze masz lustro w domu, a po drugie co mają na celu? Chyba, że wynikają z prawdziwej troski, ale to taka motywacja to rzadkość, częściej jest bezmyślność:(
Usuńcóż, Anglicy są bardzo bezpośredni i często słyszę właśnie takie komentarze. a ostatnio też: jesteś biała jak duch, jeśli nie lubisz się opalać, chociaż posmaruj się samoopalaczem :/ a ja się nie opalam bo raz, że naczynka mi pękają, a dwa, opalenizna typu raczek to nieciekawy widok. a że nie znoszę zapachu samoopalacza, chodzę sobie jak ten wampirek i zatykam Angolom buzię komentarzem typu: "stop white-shaming me". działa za każdym razem ;D ;D
UsuńCzyli z jednej strony have a nice day, ale chwile wcześniej ale brzydko wyglądasz... brak taktu! I dobrze, że Twoja odpowiedź działa!
UsuńNajważniejsze to to jak ty się czujesz:* Ja zawsze idę do pracy w makijażu ale nie dlatego bo ktoś coś pomyśli ale bo lubię:D :**
OdpowiedzUsuńI to jest najważniejsze!
UsuńJa bardzo często wychodzę z domu bez makijażu. W te największe upały nawet rzęs mi się nie chciało tuszować. Niestety w moim przypadku widać różnicę, bo mam bardzo duże cienie pod oczami. Więc czasami padały jakieś tam komentarze, ale nic złośliwego :) Maluję się dla własnej przyjemności, no i jednak lepiej się czuję jak mam te sińce zakryte.
OdpowiedzUsuńRozumiem i cieszę się, że mimo wszystko nie ma problemu wyjść bez makijażu:)
UsuńJa niestety mam tak nierowny koloryt cery, że wstydzę się wychodzić bez podkladu. Oczu nie muszę mieć pomalowanych, ale twarz tak. Jest to mało komfortowe, szczególnie w upały, ale to jest mój wielki kompleks i nie mogę sobie z nim poradzić. ☺
OdpowiedzUsuńA z czego wynika nierówny koloryt? Pamiątki po trądziku? To świeże plamy?
UsuńTypowego trądziku nie mam, ale ciągle walczę (niestety bezskutecznie)z zaskórnikami zamkniętymi i podskórnymi grudkami.;( No i niestety nawet jak taka niedoskonałość zejdzie to pozostawia ślad. Ja też nie jestem bez winy, bo zawsze próbuję to wyciskać, ale efekt jest mierny...
UsuńWiem o co chodzi z tym wyciskaniem:( sama też tak często robię czego efektem potrafią być czasem przebarwienia, które schodzą tygodniami:( Na szczęście regularne peelingowanie przynosi rezultaty:)
UsuńJa nie mam problemu z wyjściem do ludzi bez makijażu, bo mam gładką cerę, bez przebarwień czy trądziku. Natomiast uwielbiam rytuał nakładania makijażu więc do pracy się maluję :)
OdpowiedzUsuńSuper podejście:)
UsuńMoje zdanie znasz, więc nie będę się rozpisywać ;D
OdpowiedzUsuńTak jak dziewczyny piszą powyżej, ja tam lubię nakładać makijaż i czasem rano zamiast spać do ostatniej minuty wolę robić sobie makijaż przy toaletce popijając kawkę. Makijaż mnie relaksuje i sprawia, że czuję się dobrze cały dzień, bo coś dobrego dla siebie zrobiłam.
Bez makijażu chodzę po domu, do sklepu,na trening itd. Jednak w pracy naprawdę o wiele lepiej czuję się w podkreślającym makijażu, tak jak nie poszłabym do pracy w dresie ;) Myślę,że to wynika z charakteru pracy (z klientem czy na zakładzie) i z tego, że odpowiednio ubrana i pomalowana czuję się bardziej ogarnięta niż w piżamce ;P
Znam:)
UsuńBardzo sobie cenie swój wolny styl pracy. To też nie jest tak, że chodzę non stop bez makijażu (dopiero upały mnie do tego zachęciły!) i w dresie. Dres jest u mnie manifestacją "nie mam humoru, chce do domu i nie kłóć się ze mną, tylko podziel się czekoladą". Ja przez sporo lat pracowałam też zdalnie i wtedy ważne było dla mnie ubranie się do pracy, aby zmobilizować się do działania, a nie luźna praca w piżamie i nie wiem gdzie uciekł dzień:) Jeżeli chcę z kimś poważnie porozmawiać i utwierdzić go w tym, że jestem ekspertem to wybiorę inny strój niż dres, bo wiem, że wizerunek ma ogromne znaczenie, ale z drugiej strony - znam swoich ludzi już 3 lata i nie muszę im na każdym kroku tego udowadniać:)
Cieszę się, że makijaż sprawia Ci przyjemność, że dzięki niemu dobrze zaczynasz dzień:)
Nie mam problemu z wyjściem bez makijażu,bo moja cera dzięki dobrej pielęgnacji prezentuje się bardzo dobrze,ale lubię samą czynność malowania się,więc jednak zazwyczaj go robię..
OdpowiedzUsuńNo i fajnie! Najważniejsze to robić co się lubi:)
UsuńMoja "historia" z makijażem wygląda podobnie. Tak naprawdę nie malowałam się do jakiegoś 20. roku życia, możliwe, że wcześniej używałam tuszu do rzęs, czy jakiegoś błyszczyka, ale podkładu na pewno nie. Aż zaczęłam pracować w drogerii... i machina ruszyła. Później już nie wyobrażałam sobie siebie bez make up'u, nie umiałam wyjść z domu bez pełnego makijażu (i to nawet do sklepu po bułki), wolałam nie zjeść niż wyjść nieumalowana. Aż jakoś 2-3 lata temu nie zafiksowałam się na rozbudowaną pielęgnację, nie zaczęłam przykładać większej wagi do tego, co używam, dzięki czemu zauważyłam zdecydowaną poprawę kondycji mojej skóry i... polubiła swoją naturalną twarz. I choć nadal lubię siebie w makijażu, lubię go robić, to nie mam problemu, by wyjść z domu czy do pracy bez makijażu. Musiałam przejść te kilka etapów, by teraz wszystko zależało od mojego nastroju, tego czy mi się chce i od pogody.;)
OdpowiedzUsuńJa jestem wielką fanką prostej pielęgnacji, zbyt rozbudowana często nie służy cerze, która ma skłonności do niedoskonałości:( I piękna historia, każdy etap był potrzebny, aby uzyskać ten ostatni, nad którym panujesz Ty:)
UsuńJa tam często chodzę bez makijażu do pracy, po prostu wolę pospać dłużej. Uważam,że jeśli od czasu do czasu zrobię ładny makijaż to jest on widoczny, jest efekt wow:)
OdpowiedzUsuńSprytne! O tym nie pomyślałam;)
UsuńJak mam urlop, to się nie maluję, bo nie mam takiej potrzeby. Jak jadę do miasta na chwilę po jakieś zakupy, to też niekoniecznie. Zależy od czasu, chęci i potrzeby. Ale lubię siebie w makijażu bardziej niż bez. Niekoniecznie muszę od początku do końca umalować się, bo już cokolwiek mi wystarczy. Gdybym poszła do pracy bez makijażu to po prostu czułabym się zaniedbana... Nie brzydka czy że zaraz źle ktoś na mnie spojrzy, bo z tym nie mam problemu. Po prostu tak mam. Nie mam nic przeciwko nie malowaniu się, sama długo się nie malowałam, tylko na szczególne okazje. A teraz to po prostu lubię :)
OdpowiedzUsuńNo i super, że jest to kwestia chęci, a nie przymusu!:)
Usuń