Od ostatniego wpisu na temat sposobu odżywiania i schudnięcia minęło szmat czasu. Przez ten okres zmieniło trochę. Po pierwsze chciałam schudnąć jeszcze kilo, ale wyszła dupa. Po drugie przestałam gotować obiady i jem na mieście. Po trzecie jem więcej niezdrowych rzeczy typu słodycze i chipsy. Wynika to z mojej słabej woli wobec szafki zła jaką mam w pracy, skłonności do masła i do frytek w weekend, ale mimo że jem więcej i nie ćwiczę to jednak nie tyję i dziś podzielę się z Tobą moimi zasadami, które powodują, że tak się dzieje.
5 zasad, które powodują, że nie tyję
Dla podkreślenia: opisuje tu moje doświadczenia i obserwacje.To, że u mnie to działa nie oznacza, że u Ciebie również. Mimo nie do końca dobrych nawyków, mam dobre wyniki badań (jem sporo owoców) i moja waga nie skacze więcej niż 0,5 kg w jedną i w drugą stronę.
Zasada 1 - piję dużo wody
Wypijam minimum 1,5 litra wody dziennie - wpływa to na pracę jelit, wypełnia brzuch, więc rzadziej sięgam po przekąski, a i robię więcej kroków, bo sikam jak głupia - o ostatnie to prawda jak chodzi o częstotliwości, z tymi krokami to żarcik. Prócz wody wciągam 2 filiżanki kawy i od 2 do 6 herbat wieczorem. Jeżeli są upały to zazwyczaj herbaty zastępuję kolejna porcja wody.
Zasada 2 - pilnuję kaloryczności
Wiem, że moje dzienne zapotrzebowanie to ok. 1400 1500 kcal (jestem drobna i prowadzę leniwy tryb życia) i staram się tego nie przekraczać. Moje śniadanie to ok. 300 kcal, drugie tyle jem w pracy w postaci słodyczy i owoców (średnio batonik wafelek ma ok. 250 kcal), obiad to zazwyczaj ok. 600-800 kcal, w zależności co serwuje moja ulubiona knajpa. Czasem wciągnę coś małego na kolację typu dwa paski czekolady (166 kcal) lub kanapkę. Nie liczę obsesyjnie każdej kalorii, ale mniej więcej wiem ile co ma i ile zjadam.
Zasada 3 - traktuję słodycze jako posiłek
Bycie dorosłym to fantastyczna sprawa, bo mama nie pilnuje czy zjadłam pełnowartościowy posiłek. Jeżeli mam ochotę zjeść ciasto na śniadanie to to robię. Jeżeli mam ochotę na paczkę chipsów to ją zjem. Jak napisałam wcześniej: przy utrzymaniu wagi ważne jest ile jesz kcal, a nie do końca co jesz, choć jest to ważne, ale w innym aspekcie.
Zasada 4 - grzeszę do południa
Przez ostatni kwartał jem dużo niezdrowych rzeczy, bo mam słabą wolę, ale mimo wszystko nie tyję. Kluczowe je to, że wszelkie grzechy jedzeniowe robię najpóźniej w porze obiadowej. Wiem, że paczka chipsów smakuje najlepiej wieczorem przy serialu, ale mój organizm sobie nie radzi z dużym posiłkiem na wieczór, więc aby nie zamienić się w kulkę tłuszczu to takie rzeczy robię wcześniej.
Zasada 5 - codzienne ważenie
Jeśli poprzedniego dnia mocno zgrzeszyłam i złamałam, którąś z powyższych zasad to waga podskoczy. Moją granicą jest 50 kg - jeśli ją przekroczy to przez kolejne dni pilnuję, aby szybko wrócić do swojej wagi wyjściowej. Czasem zajmuje to dwa dni, czasem tydzień. Jeżeli ważyłabym się rzadziej to bałabym się, że uzbiera się szybko 2-3 kg, które bardzo ciężko byłoby mi zrzucić.
Dlaczego, mimo stałej wagi wróciłam do ćwiczeń
Stosując te zasady od ponad roku nie zmieniłam swojej wagi, ale zmieniła się jedna rzecz: bardzo mało się ruszam i to spowodowało, że zaczęłam się stawać znowu galaretką. Szczupłą, ale galaretką. Moja pośladki i uda nie są tak jędrne jak za czasów, kiedy robiliśmy po 10 tysięcy kroków 3-4x w tygodniu, stąd wróciłam do ćwiczeń.
Moja aktywność to ćwiczenia z Mel B. Upodobałam sobie trzy treningi, która łączę w dwa zestawy. Opcja pierwsza to ramiona i nogi, opcja druga to 20 minutowy trening całego ciała. Zaczęłam od wioślarza, ale jest dla mnie zbyt obciążający na kolana i lepsze efekty są po Mel B.
Mam nadzieję, że będę miała tyle siły i determinacji, aby ujędrnić ciało do spodziewanego efektu i nie wydarzy się nic gwałtownego, co spowoduje, że przerwę ćwiczenia. Najgorzej jest zacząć, potem jakoś idzie. Może nawet zawezmę się w sobie i schudnę tej jeden kilogram?
Lubię jej 20 minutówkę, chyba wróce do tego :D ja nie umiem jeść chipsów do południa :D
OdpowiedzUsuńMel B jest najlepsza! I wiem, chipsy najlepiej smakują na wieczór, ale w ten sposób długo bym nie pociągnęła:D
UsuńOj ja ograniczam grzeszenie, bo po ostatnim razie nieźle mnie wysypało. Nie było warto... Co do aktywności fizycznej, to u mnie jest to 2x w tyg joga i 1x w tyg squash i to wystarczy, żebym dobrze się czuła ze swoim ciałem, a rozmiar ciągle ten sam, ale tu nie chodzi o odchudzanie. Wagi nie używam od dawna ;)
OdpowiedzUsuńJa twarz trzymam w miarę w ryzach, ale ostatnio zrobiły mi się dwie niespodzianki, które paskudnie rozdrapałam i podejrzewam, że ich pojawienie miały przyczynę w diecie...;) Ale póki co jest to do ogarnięcia.
UsuńDla mnie waga ma duże znaczenie: czuję się lepiej, gdy jest ona niska, bo ja większość życia byłam szczupła i pozwala mi się kontrolować z jedzeniem. Gdyby nie ona to szybko miałabym jojo i zjadła lodówkę z drzwiami;)
Codzienne ważenie ma mało sensu, bo waga zależy od wielu czynników, nie tylko tłuszczu, od wody w organizmie, od masy mięśniowej która jest cięższa niż tłuszcz... Stąd jak zaczynasz ćwiczyć to będzie Ci tych mięśni przybywać i możesz wręcz przytyć, poza tym kobiecy organizm ma tendencję do zatrzymywania wody w niektóre dni cyklu miesięcznego i pomiar poranny może sporo różnić się np. od wieczornego. Więc z tym bym nie przesadzała, ale reszta wskazówek jest bardzo fajna i chętnie je zastosuję :)
OdpowiedzUsuńMoja aktywność fizyczna jest niewielka, na co dzień to spacer do i z auta, w pracy może 1000 kroków zrobienie i 1,5h z Mel b na tydzień to nie jest wysiłek, który spowoduje, że urosną mi mięśnie. Dodatkowo jak będę widziała, że nie mam fałdki to mniej będę się przejmować wagą, póki co traktuję to jako bardzo ważny element dyscypliny w jedzeniu:)
Usuń1400 kcal to bardzo mało, nie wiem jak możesz utrzymać taką kalorykę przy jedzeniu słodyczy ;)
OdpowiedzUsuńZasada nr 3 - słodycze jako posiłek + nie objadam się:) i sprawdziłam mam 1500, więc o 100 się pomyliłam. Muszę poprawić!
UsuńW moim przypadku przy 1400 kcal zeszłabym z głodu.
OdpowiedzUsuńPrzy moim trybie życia to ilość, która jest wystarczająca. Chętnie zjadłabym drugie tyle, bo kocham jeść, ale zamieniłabym się w kulkę:D
UsuńJa od kilku dobrych lat utrzymuję szczupłą sylwetkę dzięki zdrowej diecie i ruchowi :)
OdpowiedzUsuńSuper i gratuluję:)
UsuńPróbuje wziąść się w garść i zacząć ćwiczyć ale totalnie nie mam motywacji. Plus jest taki, że moja przemiana materii jest całkiem dobra i od kilku lat moja waga utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Jednak warto by było wziąść się w garść i ujędrnić ciało ;)
OdpowiedzUsuńNie ma innej rady niż zacząć ćwiczyć. Wstać z kanapy i tyle - po 3-4 tygodniach wchodzi w nawyk:)
UsuńNie jestem przekonana do tego, by ważyć się codziennie. Przecież waga może się wahać, a to nie znaczy, że się przytyło, bo tak samo jak w jeden dzień nie da się schudnąć, tak samo nie da się przytyć. I tak jak ktoś już wcześniej pisał, waga nie zależy tylko od tłuszczu, ale także od wielu innych czynników.
OdpowiedzUsuńPilnowanie kaloryczności to chyba najważniejsza zasada, jeśli chodzi o utrzymanie wagi. Jeśli się nie przekracza dziennego zapotrzebowania przez dłuższy czas, to nie powinno się przytyć.
Jeśli lubisz łączyć krótsze treningi w dłuższe zestawy to polecam ćwiczenia z Chloe Ting :)
To napiszę innymi słowami: jestem ogromnym łakomczuchem. Często zdarza mi się zgrzeszyć i wtedy codziennie ważenie pozwala mi szybko zastopować. Bo widzę, że to jest skutek mojego obżarstwa. Zjedzenie na wieczór paczki chipsów lub frytek i zapicie tego np.słodkim napojem to co najmniej pół kilo więcej. Gdybym się nie ważyła codziennie tylko np.raz w tygodniu, nie daj buk raz w miesiącu to jestem pewna, że przytyłabym z 5 kg, a to już 10% mojej masy. Cyfry na wadze działają na mnie lepiej niż wystający brzuch.
UsuńJeżeli moja waga waha się o 20-30 dag i poprzedniego dnia nie grzeszyłam to nie panikuję, traktuję to jako normę. Codzienne ważenie to mój sposób na dyscyplinowanie się w kwestii jedzenia.
Dziękuję za polecenie ćwiczeń:)
U mnie z nawykami żywieniowymi jest chyba najciężej, ale za to cały sierpień baaaaaaardzo dużo się ruszam :)
OdpowiedzUsuń