Za dwa dni święta i wg polskiej tradycji święto jedzenia. Wiem, że niektórych kulinarnych przyzwyczajeń innych osób nie zmienimy, ale masz bardzo duży wpływ na to ile zjesz w czasie świąt i dziś podzielę się z Tobą jak nie przytyć w świata. To moje sprawdzone sposoby, które powodują, że po świętach na wadze nie pojawia się plus 3 kilo. Jesteś ciekawa jak to robię? Zapraszam!
1. Najważniejsza: nie uważam, że w święta trzeba się najeść, bo są tylko raz w roku. Jasne, że wciągnę trzy kawałki serniczka, ale to będą tylko trzy kawałki ciasta, a nie ogromna dokładka pierogów, ryby, bigosu i sałatki jarzynowej. Zjedzenie 3x więcej nie wchodzi w grę, bo święta - odrzuciłam takie myślenie i zachęcam Cię do tego samego.
2. Jak jestem przy trzech kawałkach sernika: robię sobie w głowie kalkulację, co opłaca mi się zjeść. Zjedzenie czego sprawi mi największą przyjemność. Wysoko w rankingu jest u mnie sernik (ale tylko ten bez rodzynek!) i bigos. Pierogi, ryba - dla mnie nie są atrakcyjne i nie będę ich jadła, bo kosztują za dużo kalorii w stosunku do radości jaką mi dają. Zanim coś położę na talerz zadaję sobie pytanie: czy to jedzenie jest warte tych kalorii? W stosunku do serniczka odpowiedź brzmi tak, ale gdy serniczek zamienię na makowiec czy kupną babkę to odpowiedź brzmi zdecydowanie nie.
3. Skończ jeść jak najwcześniej. Na co dzień ostatni posiłek jem w okolicy 17 i choć w samą wigilię ciężko mi to osiągnąć, ale w pozostałe dni pilnuję tego. Organizm musi mieć czas, aby poradzić sobie z trawieniem, szczególnie gdy jest tego więcej. Warto sobie wypić herbatę miętową zanim zacznie boleć Cię brzuch.
Ekstra rada dla osób pijących alkohol: najpierw skończ jeść i dopiero później pij. Najgorsze co możesz sobie zrobić to pić alkohol i jeść. Alkohol to trucizna dla organizmu, w chwili gdy musi wybrać czy poradzić sobie z rozłożeniem alkoholu czy z trawieniem pierogów, będzie starać się usunąć truciznę z organizmu. A pierogi odłożą Ci się w boczkach. No i zamiast słodkiego drinka lepiej wybierz lampkę wina, bo dodatki do alkoholu mają dużo kcal.
4. Nie daję się wciągnąć w machinę "jedz, bo się zmarnuje" lub co grosza "ugotowałam dla ciebie", mimo że o to nie prosiłam. Po pierwsze jestem fanką zamrażania wszystkiego co się da, a jako, że sałatki jarzynowej się nie da to liczę, że jak ktoś wrzuci trzeci raz z rzędu jedzenie to w kolejnym roku zrobi mniej lub wcale. Jest też szansa, że gospodarz sam zje, ale nie będę to ja. Jest to brutalne podejście, ale gdy prośby nie pomagają to trzeba wyciągnąć działu dużego kalibru.
5. Początkowo w ostatniej poradzie chciałam dać "idź na spacer", ale zobaczyłam, że w czasie świąt ma padać głównie deszcz i sama nie będę chodzić podczas takiej pogody, stąd chciałam Ci przypomnieć o piciu wody! Wypijanie 2 litrów wody powoduje, że jelita lepiej pracują, że masz zapełniony brzuch i nie będziesz czuła, że jeszcze coś zmieścisz.
Gdybyś miała wątpliwości czy ja lubię jeść to powiem Ci, że ja kocham jeść! Ale gdybym jadła tyle ile chcą oczy to mój kształt przypominałby kulę. Ala staram się w tym całym jedzeniowym szaleństwie zachować umiar. W obżeraniu się nie ma nic fajnego. Już nawet nie chodzi o to, że przytyję kilo, bo to spadnie mi w ciągu tygodnia, ale będę źle się czuła od dużej ilości ciężkiego jedzenia.
Jak nie przytyć w święta - 5 sprawdzonych porad
1. Najważniejsza: nie uważam, że w święta trzeba się najeść, bo są tylko raz w roku. Jasne, że wciągnę trzy kawałki serniczka, ale to będą tylko trzy kawałki ciasta, a nie ogromna dokładka pierogów, ryby, bigosu i sałatki jarzynowej. Zjedzenie 3x więcej nie wchodzi w grę, bo święta - odrzuciłam takie myślenie i zachęcam Cię do tego samego.
2. Jak jestem przy trzech kawałkach sernika: robię sobie w głowie kalkulację, co opłaca mi się zjeść. Zjedzenie czego sprawi mi największą przyjemność. Wysoko w rankingu jest u mnie sernik (ale tylko ten bez rodzynek!) i bigos. Pierogi, ryba - dla mnie nie są atrakcyjne i nie będę ich jadła, bo kosztują za dużo kalorii w stosunku do radości jaką mi dają. Zanim coś położę na talerz zadaję sobie pytanie: czy to jedzenie jest warte tych kalorii? W stosunku do serniczka odpowiedź brzmi tak, ale gdy serniczek zamienię na makowiec czy kupną babkę to odpowiedź brzmi zdecydowanie nie.
3. Skończ jeść jak najwcześniej. Na co dzień ostatni posiłek jem w okolicy 17 i choć w samą wigilię ciężko mi to osiągnąć, ale w pozostałe dni pilnuję tego. Organizm musi mieć czas, aby poradzić sobie z trawieniem, szczególnie gdy jest tego więcej. Warto sobie wypić herbatę miętową zanim zacznie boleć Cię brzuch.
Ekstra rada dla osób pijących alkohol: najpierw skończ jeść i dopiero później pij. Najgorsze co możesz sobie zrobić to pić alkohol i jeść. Alkohol to trucizna dla organizmu, w chwili gdy musi wybrać czy poradzić sobie z rozłożeniem alkoholu czy z trawieniem pierogów, będzie starać się usunąć truciznę z organizmu. A pierogi odłożą Ci się w boczkach. No i zamiast słodkiego drinka lepiej wybierz lampkę wina, bo dodatki do alkoholu mają dużo kcal.
4. Nie daję się wciągnąć w machinę "jedz, bo się zmarnuje" lub co grosza "ugotowałam dla ciebie", mimo że o to nie prosiłam. Po pierwsze jestem fanką zamrażania wszystkiego co się da, a jako, że sałatki jarzynowej się nie da to liczę, że jak ktoś wrzuci trzeci raz z rzędu jedzenie to w kolejnym roku zrobi mniej lub wcale. Jest też szansa, że gospodarz sam zje, ale nie będę to ja. Jest to brutalne podejście, ale gdy prośby nie pomagają to trzeba wyciągnąć działu dużego kalibru.
5. Początkowo w ostatniej poradzie chciałam dać "idź na spacer", ale zobaczyłam, że w czasie świąt ma padać głównie deszcz i sama nie będę chodzić podczas takiej pogody, stąd chciałam Ci przypomnieć o piciu wody! Wypijanie 2 litrów wody powoduje, że jelita lepiej pracują, że masz zapełniony brzuch i nie będziesz czuła, że jeszcze coś zmieścisz.
Gdybyś miała wątpliwości czy ja lubię jeść to powiem Ci, że ja kocham jeść! Ale gdybym jadła tyle ile chcą oczy to mój kształt przypominałby kulę. Ala staram się w tym całym jedzeniowym szaleństwie zachować umiar. W obżeraniu się nie ma nic fajnego. Już nawet nie chodzi o to, że przytyję kilo, bo to spadnie mi w ciągu tygodnia, ale będę źle się czuła od dużej ilości ciężkiego jedzenia.
O ten spacer to najlepsze wyjscie na brak wyrzutow sumienia jak dla mnie <3
OdpowiedzUsuńDla mnie też, ale nie będę chodzić w deszczu:D
UsuńBardzo fajne i trafne rady.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jakaś Ci się przyda!:)
UsuńCo za głupota.. "Bo święta są raz w roku i trzeba się najeść"- a na codzień to głodujemy? To już nie te czasy, kiedy na święta naprawdę człowiek czekał, aby zjeść potrawy, których normalnie nie jadł. Dzisiaj mamy wszystkiego pod dostatkiem, także tutaj się z Tobą w pełni zgadzam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ale ciągle słyszę takie określenia i ciągle mnie one zaskakują!
UsuńJa na szczęście nie przepadam za świątecznymi potrawami i na pewno się nie przejem 😉 Tak naprawdę czekam tylko na smażona rybę, której zjem że dwa kawałki.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku jestem objedzona rybą po uszy i karp mnie nie skusił;)
Usuńplanuję swoje zachcianki mieć w ryzach i nie przytyć :)
OdpowiedzUsuńSuper!!
Usuń