Dziś, dokładnie o 20:22 mija
7 lat odkąd opublikowałam swój pierwszy wpis i z perspektywy czasu uważam, iż był on paskudny. Nadal jest jednak w niezmienionej formie i tak pozostanie, abym mogła wrócić do tego, od czego zaczynałam. Podsumowanie tego jak było na początku, a jak po latach przygotowałam
w tamtym roku. Od tego czasu niewiele się zmieniło, ale uzmysłowiłam sobie, że nigdy nie powiedziałam czemu założyłam bloga!
Dlaczego założyłam bloga?
Odpowiedź jest prosta! Z nudów. Wcześniej studiowałam dziennie i pracowałam w 3 różnych miejscach, a weekendy spędzałam w innym mieście. Byłam wybitnie zarobioną osobą i nie miałam nawet czasu podrapać się po tyłku. W pewnym momencie skończyłam studia dzienne, zaczęłam pracę na etacie, zajęcia miałam już tylko co drugi weekend, do tego nie musiałam już nigdzie jeździć i nagle miałam tyle wolnego czasu. Nie wiedziałam co z tym wolnym czasem zrobić, a nie było wtedy Netflixa i wpadłam na pomysł założenia bloga.
Kosmetykami zawsze się interesowałam, ale nigdy nie intensywnie. W domu mama używała tylko czerwonej szminki i lakieru do paznokci, czasem podkradałam coś starszej siostrze, ale wszystko raczej w wersji minimalistycznej. Swego czasu pracowałam nawet w biurze Oriflame: przyjmowałam paczki, sprzedawałam kosmetyki i miałam dostęp do wszystkich nowości. To był początek kosmetycznej przygody. Trwało to kilka lat, bo zaczęłam w szkole średniej, a skończyłam na ostatnim roku studiów dziennych, ale zawsze byłam raczej pielęgnacyjna niż makijażowa. Co jest w sumie zabawne, bo chciałam tu publikować makijaże, a przez 7 lat nie pokazałam ani jednego.
Od czego się zaczęło
Do tej pory pamiętam też jaki pierwszy produkt spowodował, że odkryłam blogi. Kilka lat temu miałam spory problem z trądzikiem i
szukałam recenzji podkładu Pharmaceris. Znalazłam i to wtedy odkryłam też kosmetycznego YouTube i jak uznałam jednak, że kręcenie filmów jest nie dla mnie, tak pisać o kosmetykach mogę.
I piszę tak już 7 rok z rzędu. Są osoby, które są ze mną od początku, są też takie, które kojarzę z komentarzy dopiero od niedawna. Jeżeli zawsze chciałaś coś napisać, ale nie wiedziałaś co: napisz po prostu, że mnie czytasz. Chcę Ci indywidualnie podziękować, że tu jesteś.
Spełnione marzenie
Czasem czuję się jak Carrie Bradshaw. To jedna z moich ulubionych postaci serialowych, tak samo jak
Rory Gilmore, która również
pisała i cieszę się, że robię to co moje idolki. W ustach trzydziestolatki brzmi to zapewne zabawnie, ale cieszę się, że moje nastoletnie marzenie o pisaniu jest rzeczywistością. Że miejsce, które założyłam spontanicznie 7 lat temu, daje mi to, czego kiedyś im zazdrościłam i do czego wzdychałam.
--
Zdaję sobie sprawę, że ten wpis jest intymny, ale znamy się trochę i możemy porozmawiać o czymś więcej. Chciałam Ci nieco przybliżyć historię tego miejsca, bo w końcu 7 lat to całkiem sporo!
Życzę sobie i również Tobie, wielu miłych chwil w tym miejscu. Dziękuję, że mnie czytasz.