Ulubieńcy września
Co to był za miesiąc! Na początku zimno i pada, potem fala lata, aby ostatnie dni tylko potwierdziły to co nieuniknione: jesień rozgościła się na dobre. We wrześniu upolowałam też jedno ubranie, którego szukałam od miesięcy, odkryłam świetny zapach na jesień, byłam na mini wakacjach i było dużo aktywności. Zapraszam Cię na moich wrześniowych ulubieńców!
Wyjazd nad morze
Nad Bałtykiem byłam ostatnio po majówce. Wtedy żałowałam szalenie, że nie zjadłam gofra, więc teraz sobie odbiłam. Jak każdy wyjazd nad morze był aktywny: zrobiłam tysiące kroków na nogach, ale w końcu mam prawidłową postawę i nie bolą mnie lędźwie od łażenia kilometrów. Zjadłam też miliony kalorii, bo gdy budka z gofrem na drugie śniadanie była zamknięta to wjeżdżał ciepły pączek. Nacieszyłam też oczy bezkresem morza i odpoczęłam od świata. Nie zrobiłam praktycznie żadnych zdjęć, stąd tu żadnego nie wstawiam, nie relacjonowałam wyjazdu na Stories i bardzo mi z tym dobrze!
Świeca Pecan Pie Bites Yankee Candle
Chłodne dni września umilała mi świeca Yankee Candle z kolekcji Campfire Night o zapachu Pecan Pie Bites. Przypomina mi nieco zeszłoroczne Golden Chestnut. Jest ciepło, otulająco, jedzeniowo i tak bardzo komfortowo. To zapach, który sprawia, że czuję się całkowicie błogo i chyba czas najwyższy wrócić do jesiennej tradycji i oglądać Gilmore Girls!
Ulubiony trening
Nadal regularnie ćwiczę. Ba, jestem na etapie dzień bez treningu dniem straconym. Świetnie się czuje po aktywności fizycznej. Podoba mi się jak wygląda moje ciało i sprawia mi to sporo przyjemności. Ćwiczę z Moniką Kołakowską, obecnie jest wyzwanie 30-dniowa metamorfoza, gdzie treningi są 4x w tygodniu. Czasem to dla mnie za mało i w pozostałe dni włączam sobie 3x tabatę + minuta deski po każdej, a całość trwa niecałe 30 minut. Jest to idealna długość dla mnie!
Wełniany kardigan
Na koniec zostawiłam rzecz, która towarzyszyła mi tylko kilka ostatnich dni września, ale sprawiła mi taką radość, że koniecznie chciałam o niej wspomnieć. Mowa o długim wełnianym swetrze. Polowałam na niego od dłuższego czasu! Udało mi się go ustrzelić na Vinted. Zawróciłam uwagę na niego 2-3 miesiące temu, ale kosztował 200 zł, potem staniał do 180 zł, potem na 150 zł, a ostatecznie kupiłam go za 120 zł. Nadal sporo jak za używaną rzecz, ale jest idealnej kondycji (prócz jednej dziurki, która jest zszyta). Jest mi w nim tak ciepło, tak komfortowo, że nie zamierzam z niego wychodzić do marca. Dziś nie miałam jak mu zrobić zdjęcia, ale pokazywałam go na IG.