Aaa! Przedostatni ulubieńcy miesiąca w tym roku! Niesamowite. Listopad 2020 był dla mnie całkiem udanym miesiącem, choć również bardzo pracowitym. Ogarnęłam małe prace remontowe w mieszaniu, wysprzątałam przy okazji cały dom, ale znalazłam też trzy dni na totalne lenistwo. Tak wielkie, że nawet rozbolały mnie plecy. Chcesz wiedzieć czym były spowodowane? Koniecznie czytaj dalej i poznaj moich ulubieńców.
White Honey WoodWick
Jesień nie może obyć się bez świecy! W tym miesiącu królował u mnie White Honey WoodWick. To zapach ciepły, kobiecy, otulający i odrobinę słodki. Poznałam go rok temu i tej jesieni chciałam wrócić jeszcze raz. Uwielbiam i towarzyszył mi podczas listopadowego home office.
Paznokcie w kolorze nude
Od kilku tygodni testowałam lakiery hybrydowe Kabos Gelike. Wybrałam sobie cztery nudziaki, bo interesujące mnie czerwienie były niedostępne. Spodziewałam się, że po tylu dniach z nude na paznokciach będę musiała odpocząć od nich odpocząć. Ostatnio nawet położyłam bordo, ale wczoraj wróciłam do nude. Myślałam też, że po tylu tygodniach tego koloru na paznokciach znudzi mi się i będę potrzebowała dłuższej przerwy, a jest zupełnie inaczej. Nudziakowa miłość tylko się pogłębiła.
Frytki z batatów
Na koniec zostawiłam najlepszą rzecz, czyli jedzenie! W listopadzie rozsmakowałam się z frytkach z batatów. Do tej pory jadłam je kilka razy i miałam ambiwalentne uczucia. Niby dobre, ale może jednak nie? Nie wiedziałam czy mi smakują czy nie.
Jakoś na początku miesiąca byłam w Lidlu. Szukałam lava cake, niestety nie znalazłam, moje serce przepełnił wielki smutek, który zaprowadził mnie w dział frytek. Uwagę przykuły frytki z batatów i uznałam, że raz się żyje. I jeżu słodki, jakie to pyszne. Uwielbiam, kupiłam dwie paczki na zapas. Do tego sos BBQ i jest pycha! Obecnie mój ulubiony weekendowy obiad.
Remigiusz Mróz: Ekstradycja i Precedens
Nie wiem jakim cudem przegapiłam ostatnie dwie książki o Chyłce i Zordonie! Niemniej ostatecznie okazało się to dla mnie plusem, bo po dwóch dniach czytania nie musiałam czekać kilku miesięcy na kolejną książkę. Te książki traktuję jako lekki kryminał ze sporym wątkiem miłosnym. Dynamiczne, przyjemne i niewymagające czytadło. Książki pochłonęłam chyba w dwa i pół dni, tak mnie wciągnęły, że ciągle siedziałam na kanapie aż mnie rozbolały plecy!
Świec nigdy za wiele
OdpowiedzUsuńPiękne nudziaki <3
OdpowiedzUsuńNude love <3
UsuńMiałam kilka świece WoodWick i tak jak nie lubię świec te i jeszcze jedne są moimi ulubionymi i chętnie do nich wracam. 🙂
OdpowiedzUsuńO super, jakie masz ulubione zapachy?
UsuńChyłka wymiata, zwłaszcza ostatni tom - cudo! :)
OdpowiedzUsuńW końcu happy end!
UsuńMuszę w końcu sięgnąć po książki z Chyłką;) co do batatów to też miałam kiedyś mieszane uczucia ale w końcu nauczyłam się je dobrze doprawiać i są ideolo 😁
OdpowiedzUsuńKsiążki bardzo polecam, szybko się czyta:) Czym przyprawiasz?
UsuńSwieca jest dobra na wszystko :D
OdpowiedzUsuń