Lato się jeszcze nie rozpoczęło na dobre, a ja przychodzę z kolejnym kosmetykiem z filtrem! Dziś pod lupę biorę nawilżający krem SPF 50+ MIYA, który miał niedawno swoja premierę. Zabrałam go ze sobą na swoje krótkie, acz słoneczne wakacje i dziś opowiem jak sprawdził się w boju, choć warto przypomnieć, że krem z ochroną przeciwsłoneczną warto stosować nie tylko na wakacjach, szczególnie jeżeli zmagasz się z przebarwieniami.
Zapraszam na recenzję!
Nawilżający krem SPF 50+ MIYA twarz, oczy, dekolt
- nawilżające polisacharydy i kwas hialuronowy
- odżywczy ekstrakt z granatu
- ekstrakt z alg, który chroni przed zanieczyszczeniami (antyoksydant)
- nadające miękkości woski z oleju jojoba, słonecznika i mimozy
- wygładzające i regenerujące olej ryżowy oraz z nasion słonecznika
- uelastyczniającą witaminę E
Wykończenie
Krem ma dla mnie dwa oblicza. Zaraz po nałożeniu twarz się świeci, ale nie jest to nie wiadomo jaki błysk. Twarz na początku też jest zdecydowanie rozbielona, ale po ok. 20-30 minutach moja cera przestaje być różowo-sina i wraca do swoich żółtych tonów. Jest jednak jeden warunek: muszę go porządnie rozsmarować!
Im dłużej krem siedzi na twarzy tym bardziej podoba mi się jak wygląda. Cera staje się coraz bardziej matowa, ale w taki pozytywny sposób. Gdy temperatury dały trochę w kość (dla mnie to powyżej 22 stopni) to w ciągu dnia i podczas ekspozycji na słońce świeciłam się, a gdy ponownie znajdowałam się w pomieszczeniu to krem się układał na twarzy i po błysku nie było śladu. Po całym dniu cera nie była obciążona, nawet po replikacji. Producent zaleca, aby było to co dwie godziny, ja to robiłam raz w ciągu dnia, gdy szłam na popołudniowy spacer.
Nawilżający krem SPF 50+ MIYA dobrze współpracuje z minerałami i tradycyjnymi podkładami, trzeba mu jednak dać te 20 minut, aby ułożył się na twarzy. Takiego zestawienia nie testowałam w warunkach upalnego dnia, ale jak jest upał to nie maluję się, bo nie chcę mieć grubej warstwy na twarzy. Z tego samego powodu krem z filtrem jest moim jedynym kremem do twarzy danego dnia. Twarz po nim jest przyjemnie nawilżona, miękka, nie podkreśla on niedoskonałości skóry.
Konsystencja
Faktycznie jest dosyć lekka, nieco lejąca się. Bardzo przyjemna jak chodzi o kosmetyk zawierający filtr fizyczny (zawiera m.in. tlenek tytanu, w składzie też są filtry chemiczne). Przyjemnie się aplikuje go na twarz i bez problemu rozprowadza po skórze, choć jednak czuć, że ma w sobie filtry fizyczne.
Cena i dostępność
Krem zamknięty jest w uroczej małej tubce, która zmieści się do każdej torebki (aplikację filtru najlepiej ponowić w ciągu dnia ponieważ się ściera, a wtedy ochrona jest mniejsza) i zawiera 40 ml produktu. Bez promocji kosztuje 59,99 zł, a ostatnio widziałam, że była promocja w Hebe i cena wynosiła 41,99 zł
Podsumowanie
Nawilżający krem SPF 50+ MIYA zabrałam na swoje mini wakacje nad morzem i bardzo polubiłam się z nim! To co mi się podoba w tym kosmetyku to mimo nazwy nawilżający to nie jest ciężki na twarzy i nie spowodował pogorszenia się stanu mojej cery, choć to oczywiście kwestia bardzo indywidualna. Kremy z filtrem zawsze zmywam dwuetapowo: najpierw olejkiem, a potem żelem. Kosmetyk faktycznie nie szczypie w oczy, co czasem się czasem zdarza nawet mi, a ja raczej nie jestem z tych wrażliwych.
Pamiętasz o kremie z filtrem?
Post powstał w ramach współpracy z marką MIYA.
Sporo dobrego o nim w ostatnim czasie czytałam, może jeszcze uda mi się go poznać w tym sezonie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, bo to całkiem niezły produkt:)
UsuńPotrzebuję dobrego kremu, więc może sięgnę.
OdpowiedzUsuńA jakie masz oczekiwania? Bo to bardzo ważne przy wyborze kremu:)
Usuńkilka razy już mi mignął na insta i blogach. Ja się zawsze boję tego bielenia skóry i świecenia. Nie wiem jeszcze czy się skuszę, ale dzięki za ciekawą recenzję ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie chcesz efektu bielenia to lepszym wyborem będzie krem tylko z filtrami chemicznymi. Mają inne działanie, ale w ogóle nie bielą:)
UsuńNiestety na co dzień nie mam aż 20 minut na to, by czekać aż krem się "wchłonie" ;) Niemniej fajnie, że się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńKremy z filtrem potrzebują trochę więcej uwagi, ale taka ich uroda:) W zamian za to dają wymierne korzyści!
Usuńdla mnie zapach był nie przejścia i jednak jest dla mnie troche za lekki, ale mam teraz emulsję z BasicLabu i jest love <3 ma glicerynę, witaminę c, olej z konopii i glukonolakton, więc rano też stosuję go solo (ew. w dni megasuszy pod spód idzie kropelka skwalanu) i mam z głowy poranny komplet dobra ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mi jakoś szczególnie nie pachnie? O emulsji też myślałam, ale skoro ona jest cięższa to zdecydowanie zostanę przy tym z MIYA!
UsuńSłyszałam o nim dużo dobrego. Ja teraz używam filtru z Floslek, ale niestety jest bardzo tępy w konsystencji i tak jakby suchy :(
OdpowiedzUsuńTu zdecydowanie nie ma efektu suchości, krem dobrze się aplikuje i zostawia fajne wykończenie:)
UsuńJa mam cerę mieszaną oraz trądzikową i chyba już nie wierzę w coś takiego jak filtr idealny. Chociaż ten mnie zainteresował, może kupię z ciekawości. Aktualnie używam z Vichy, spf50 nawilżający. Jak na razie się w miarę sprawdza.
OdpowiedzUsuńNiestety ciężko znaleźć filtr idealny:( ja teraz zaczęłam testować krem z SPF z kwasem azelainowym, mam nadzieję, że się sprawdzi!
UsuńIdealny na teraz :)
OdpowiedzUsuńTak i warto też stosować krem z ochroną przeciwsłoneczną, jeżeli spędza się dużo czasu na zewnątrz też w inne miesiące niż letnie, bo UVA jest ciągle
UsuńCiekawił mnie ten krem, bo lubię kosmetyki Miya, ale komfort jest dla mnie kluczowy. Używałam teraz SPFu od the ordinary z filtrami mineralnymi i podobnie się zachowuje jak ten z Miya, więc miłości nie przewiduję..
OdpowiedzUsuńCzyli dla Ciebie zdecydowanie filtry chemiczne!
Usuń