Ten post miał się pojawić jeszcze w lutym, ale sytuacja na świecie sprawiła, że nie miałam ochoty na publikację lekkich treści. Teraz mi trochę lepiej i zebrałam się w sobie, aby opublikować listę rzeczy, które uprzyjemniały mi codzienność w ostatnich tygodniach. Będzie coś do założenia na siebie, choć nie ukrywam, że to zimowe ubrania, które mam nadzieję zaraz schować, ale także coś rozgrzewającego z nadzieją na wyższe temperatury.
Zapraszam na spóźnionych ulubieńców lutego.
Puchowy płaszcz Vila model Manya
Nad długim płaszczem zastanawiałam się od jesieni, jednak nie znalazłam nic sensowego. Wprawdzie sieciówki uginają się od puchowych kurtek i płaszczy, ale niemal wszystkie mają syntetyczne wypełnienie, a ja chciałam koniecznie naturalne. Komfort cieplny takiej kurtki jest nieporównywalnie większy! Ten długi płaszcz Vila Manya sięga mi lekko ponad kostkę (mam 160 cm), nie dodaje mi uroku, ale uwielbiam go na spacery z psem. Brakowało mi tego momentu, gdy po pracy przebierałam się w szlafrok i mogłam sobie siedzieć na kanapie delektując się nicnierobieniem. Siedziałam w getrach do ostatniego spaceru i było mi z tym źle. Do pełnego relaksu potrzebuję siedzenia w piżamie! Na szczęście ten płaszcz jest tak długi, że jak zakładam go na szlafrok to mam tylko gołe 10 cm nóg (na stopach niezawodne Emu) i spokojnie daję radę zrobić szybki sik-spacer. Płaszcz ma też zamek od dołu, więc spokojnie można w nim iść na bardziej intensywny spacer. Uwielbiam go i żałuję, że tak późno go znalazłam. A i jeszcze upolowałam go na Allegro za połowę ceny, czyli zamiast 500 zł zapłaciłam 250 zł, ale uważam, że nawet pierwotna cena jest dobra za taki płaszcz.
Ocieplane legginsy
Zanim jeszcze nabyłam płaszcz szukałam ocieplanych legginsów. Ileż ja nazamawiałam par! Żadne nie spełniały moich oczekiwań. Nawet spróbowałam takich, które nie są z bawełny (np. Gatty), ale to nie było to. Podczas mrozów w lutym zrobiłam ostatnie podejście i to było to! Ocieplane, bawełniane leginsy polskiej marki Bensini kupiłam na Allegro i są świetne. Grube, nie prześwitują, mają wysoki stan, ale nie uciskają w brzuch, mogłyby być ciut krótsze, ale w sumie zakryte kostki sprawiają, że nie marzną. Producent ma jeszcze w ofercie inne kolory, ja zamówiłam szare, ale one mają inny materiał i nie są tak fajne jak czarne. Zapłaciłam za nie 58 złotych.
Herbaty owocowe z Rossmanna
Jesienią i zimą piję hektolitry herbaty. Kiedyś głównie earl grey, ale straciłam z nią to coś i obecnie stawiam na owocowe. Moje ulubione to te z Rossmanna, ale nie mam pojęcia czemu w polskich drogeriach nie można kupić herbat marki własnej. Kilka lat temu były, ale od długiego czasu nie ma. A wielka szkoda, bo są przepyszne. Nie wszystkie mi smakują, bo mam takie, które nie przypadły mi do gustu np. jabłko i figa, pomarańcza, żurawina i granat, mięta i jabłko. Są jednak takie, które stanowią cel wycieczki do Niemiec (herbata kosztuje 0.99 Euro). W lutym rozsmakowałam się w dwóch herbatach: z dzikiej róży oraz brzoskwinia i limonka. Dzika róża jest bardzo aromatyczna, mocna i można delektować się nią w dużym kubku. Brzoskwinia i limonka jest jak powiew lata, czuć głównie słodyczy brzoskwini. Tę herbatę lepiej pić w mniejszym kubku, bo inaczej jej smak rozmywa się. A jak jestem już przy kubkach to czas na mój nowy nabytek.
Kubek z Sinsay
Aktualnie moją ulubioną sieciówką jest Sinsay. Wprawdzie większość ich ubrań to szmatki na 2-3 założenia, ale da się znaleźć perełki. Dodatkowo od jakiegoś czasu mają dział dom i ich rzeczy są naprawdę piękne! Podoba mi się większość ich kubków, choć niestety sporo z nich jest dla mnie źle wyprofilowanych, za to ten szaro-beżowy leży idealnie! Nie pamiętam czy można go myć w zmywarce, ja tak myję i nic mu nie jest. Jego pojemność to 280 ml, czyli na taką mniejszą herbatę lub większą kawę.
--
To tyle z przyjemności lutego, z niecierpliwością wyczekuję wiosny. Mam nadzieję, że wraz z nią nadejdzie nie tylko wyższa temperatura, ale również spokój.
Fajni ulubieńcy :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOj ja ostatnio też piję mega dużo herbaty, ale stawiam na sypane różne mieszanki oraz np. zieloną. Jakoś te saszetkowe przestały mi smakować :P
OdpowiedzUsuńNo tak to ponoć jest: jak się spróbuje sypanych to potem te w torebkach nie smakują
UsuńTe herbaty mnie zaciekawiły :)
OdpowiedzUsuńJa żałuję, że u nas nie są dostępne:(
UsuńMi jakoś herbaty owocowe nie leżą ;)
OdpowiedzUsuńJa wcześniej też nie byłam fanką, ale jak wycofali moją ulubioną mięte z pomarańczą to musiałam na coś innego się przestawić i podpasowały mi owocówki:)
Usuń