Dzisiejsze denko chciałam opublikować jak trochę moje życie zwolni, ale uznałam, że nie będę przeprowadzać się ze pustymi opakowaniami, które i tak czeka koniec w koszu na śmieci. Wspięłam się na wyżyny produktywności, zrobiłam zdjęcia i napisałam kilka słów o kosmetykach, które zużyłam w ostatnim czasie. Będzie coś co mnie zachwyciło, ale też sporo kosmetyków, do których nie zamierzam wracać.
Zapraszam na denko!
D'Alchemy: świece do masażu słodycz Madagaskaru i aromaty Mauritiusa i krem do twarzy Super Rich Multi‑Hydrator
Świece do masażu D'Alchemy były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. To, że będą pięknie pachnieć było więcej niż pewne, ale odzwyczaiłam się od olejowej formy kosmetyków. Stąd na początku byłam do nich sceptycznie nastawiona, ale używałam z wielką przyjemnością. Pisałam o nich też w ulubieńcach zimy. Z D'Alchemy zużyłam też krem do twarzy Super Rich Multi‑Hydrator w formie próbek. Obecnie bardzo rzadko potrzebuję treściwych kremów i z wielką przyjemnością zużyłam próbki, które dostałam w jakieś paczce.
Anwen: szampon w kostce No Flake, no cry, mini odżywki i PROtein
Z szamponami Anwen mam tak, że są dla mnie za mało oczyszczające. Brakuje im pół dnia, abym drugiego dnia po myciu popołudniu mogła jeszcze jako tako wyjść do ludzi. Tak samo było jak chodzi o przeciwłupieżowy szampon w kostce No Flake, no cry Anwen. Choć był dla mnie bardziej oczyszczający niż wersja miętowa. Zużyłam, ale nie wrócę, bo i tak ciężko było mi uzyskać dwudniową świeżość. Łupieżu nie mam, więc nie wiem jak działa pod tym kątem. Ampułki PROtein zużywałam na podkład z oleju i to co mogę powiedzieć to to, że niesamowicie wygładza włosy. Bardzo lubię anwenowe odżywki, bo te dedykowane do włosów średnioporowatych nie obciążają mi włosów. Emolientowy Irys Anwen to moja podstawa odżywka do włosów. Nawilżający Bez Anwen stosuję od czasu do czasu, bo moje włosy rzadko potrzebują nawilżenia. Proteinowa Magnolia wypada gorzej niż Zielona Herbata, zostawia mi mniej wygładzone włosy i nie pachnie tak pięknie jak Zielona Herbata, więc tu było nasze ostatnie spotkanie.
Drogeria: dezodorant w kremie Isana, opatrunek dla pięt Nivelazione i mydło w kostce Dove Pampering
Dezodorant w kremie Isana przepięknie pachniał, miał cudowną kremową konsystencję i to tyle z jego zalet. Zaczęłam go stosować latem, ale po kilku użyciach wróciłam do swojego sprawdzonego dezodorantu. Bardzo słabo chronił przed przykrym zapachem i niezbyt pochłaniał wilgoć. Zimą było ciut lepiej, ale bez szału. Opatrunek dla pięt Nivelazione był bardzo w porządku. Ładnie wygładzał pięty i pomagał o nie zadbać, zapach miał przyjemny. Powrotu jednak nie będzie, bo mam w zapasach jakiś inny krem tej marki i zanim przyjdzie czas na kolejne zakupy pewnie wyjdzie kilka innych kosmetyków. Mydło w kostce Dove Pampering było wspaniałe. Wydajne, pięknie pachnące i nie wysusza skóry. Obecnie mam dwa naturalne mydła i je wykorzystam w pierwszej kolejności, ale sama kupuję tylko Dove.
Dodatki do maseczek: antyoksydacyjna mgiełka do twarzy Iossi, bioferment z ryżu Ecospa i owies hydrolizowany Mazidła
W ciągu ostatnich miesięcy używałam głównie maseczek DIY. Używałam do nich błota z jodem, a także kilku innych składników. Bioferment z ryżu Ecospa oraz owies hydrolizowany Mazidła stosowałam, aby maseczka zyskała nieco więcej nawilżających właściwości. Antyoksydacyjna mgiełka do twarzy Iossi, która w swoim składzie zawiera wyciąg z róży, aloes i ekstrakt z winogron stanowiła podstawę moich błotnych maseczek zamiast wody. W trakcie używania pobrudziłam błotem butelkę i dlatego jest taka żółta, a nie biała jak na początku.
Czarszka: gąbka konjac z turmalinem i łagodna kostka myjąca
Gąbka konjac z turmalinem Czarszka to mój stały bywalec. Używam zazwyczaj do porannego mycia twarzy. Polecam cerom, które szybko się zanieczyszczają. Na zdjęciu wygląda na zmęczoną życiem, bo jeszcze zmyłam nią maseczkę z błota na koniec i nie byłam w stanie tego wypłukać. Nowością w mojej kosmetyczce była za to łagodna kostka myjąca Czarszka, która urzekła mnie swoim zapachem. Och, jak pięknie ona pachnie. Świetnie nadaje się do drugiego mycia twarzy. Używałam jej do ciała, ale też ciała przez co skończyła się trochę szybciej niż zakładałam. Niczego jednak nie żałuję, bo bardzo cieszył mnie jej zapach.
Mydła DOVE bardzo lubię, natomiast szamponów jednodniowych już nie chcę nawet za darmo, bo mi szkoda czasu na poranne zabawy z włosami. Bardzo lubię krem nawilżający D'Alchemy, chętnie do niego powrócę :)
OdpowiedzUsuńJa nie sądziłam, że mydła Dove tak bardzo przypadną mi do gustu:D
UsuńCiekawe denko 😀
OdpowiedzUsuń:)
Usuń